Nie wiem czemu, ale ostatnio przyszła mi do głowy baśń o Dwunastu miesiącach. Myślę, że większość z Was ją pamięta. Oto fragment w skrócie. Macocha wysłała pasierbicę do lasu, aby w grudniu nazbierała fiołków. Nadszedł grudzień. Spadły śniegi i przyszedł mróz, a srogie wichury dujawice po polach pędziły i tumanami śniegu migotały, ale wtedy to były zimy. Dziewczynka nie miała szans, aby spełnić żądania macochy bez pomocy miesięcy, ale w tym roku na pewno by jej się to udało, może niekoniecznie znalazłaby fiołki, ale inne kwiaty tak.
Dziwne jest to, że w grudniu w moim ogrodzie kwitną jeszcze ostatnie kwiaty róż, nagietków, gazani i jedna, jedyna różyczka złotlinu oraz chyba, to jest rumianek ogrodowy .
U mnie, przedwczoraj poprószyło śniegiem, świat trochę się zabielił i był niewielki mróz. Pierwszy śnieg zazwyczaj leży krótko i za nim na dobre się rozwidniło stopniał. Jednak udało mi się go sfotografować.
Chociaż nie lubię zimy bo jestem ciepłolubna, to czasami tęsknię za typowymi czterema porami roku, gdzie zima jest ze śniegiem i mrozem, a lato upalne. Czy Wy także ?
